
Słowem: zawieszenie (co zrobić z życiową niepewnością)
Zawieszenie. Trudny temat. I wcale nie chodzi o to w samochodzie. Choć i z takim zjawiskiem znajdowania się między czymś a czymś mało miałam wspólnego do tej pory. Zawsze był ten kolejny etap i przeważnie był na tyle realny, aby się nie przejmować. Bo po podstawówce – gimnazjum, potem dobre liceum (ale oceny też dobre), potem studia (matura zadowoliła perfekcjonistkę!), kontynuowane w tym samym miejscu, więc też bez stresu. A teraz nie wiadomo.
Dwa miejsca, nieznana liczba chętnych i decyzja odwleczona o ponad 2 miesiące. Jak żyć? To trochę taka wizja koszmaru osoby uwielbiającej planować. Znającej rozpiskę dnia, tygodnia i wielu miesięcy naprzód. A tu nagle czekasz na decyzję i twój poziom wpływu już się skończył. Może jakaś praca, ale z etatową nie dam rady, jak się dostanę. Może jakiś kurs, ale które umiejętności przydadzą mi się najbardziej (i do czego?). I nawet odpocząć porządnie się nie da, kiedy się stoi w takim rozkroku. A w zasadzie tylko z nogą wyciągniętą naprzód i nie wiadomo, jaki będzie ten kamień. Inna trafiona metafora – wtedy przyszłość wisi na włosku. Tylko taki bardzo dziwny ten włosek. Nie da się scharakteryzować.
Słownik języka polskiego PWN twierdzi tak:
zawieszenie
1. «to, na czym coś jest zawieszone»
2. «układ elementów łączących koła z podwoziem pojazdu, łagodzący wstrząsy w czasie jazdy»
3. «orzeczone przez sąd zaniechanie wykonania kary, pod warunkiem że skazany przez określony czas nie popełni kolejnego przestępstwa»
4. «oczekiwanie na rozwiązanie sytuacji, w której ktoś się znalazł»
SJP PWN
I mamy ten nieszczęsny wariant czwarty. Ostatni, może czasem niezauważany, a tak frustrujący, kiedy już pojawi się w życiu a nie na papierze. Takie pozostawanie w zawieszeniu to dla mnie chyba jedno z najtrudniejszych odczuć. Strasznie męczy, zajmuje ogrom miejsca w głowie.
Z dobrego serca życzę Ci, abyś z własnych zawieszeń wychodziła jak najszybciej. Jeśli tylko masz wpływ, wybieraj. Nie zostawiaj decyzji o przerwaniu tej relacji na później. Lepiej nie odkładaj decyzji o nowym zajęciu na jutro. Nie czekaj na nowy rok, aby lepiej się odżywiać. Szkoda energii na pomiędzy.
Ale ja nie mam wpływu.
Do tego momentu tekst został napisany przed publikacją listy przyjętych do Szkoły Doktorskiej. W czasie totalnego pomiędzy, niezależnego ode mnie. Jak ostatnio wspomniałam, dostałam się. Tylko nie zrozum mnie źle, to mi się nie „udało”. Zapracowałam na to przez czytanie setek naukowych artykułów, godziny spędzone w bibliotece, kolekcję piątek z egzaminów, udziały w konferencjach i publikacje. Ale dziś nie o szczęściu w życiu.
Tak jak o maturze z perspektywy czasu mówi się, że to nie koniec świata, tak ja teraz mogłabym powiedzieć, że każde zawieszenie ostatecznie się kończy, więc po co za dużo rozmyślać. Banał na do widzenia, dziękuję za uwagę. Ale sama po sobie wiem, że w takich momentach trudno być stoikiem. Zatem garść sposobów na zawieszenia, które jeszcze przed nami.
Co zrobić z życiową niepewnością?
Jeśli jesteś w tym miejscu w życiu, które najlepiej charakteryzuje się przez pomiędzy, już dla samego zajęcia czymś mózgu możesz wypróbować kilka opcji.
- Określ swój obszar wpływu – najlepiej na kartce, wtedy widać jak na dłoni i nie będziesz tych samych dyskusji prowadzić w kółko w głowie. Zdecyduj, od czego zależy wyjście z zawieszenia. Jakie decyzje powinny zostać podjęte? Na które działania wpływ mają inni? Warto nie mylić ich reakcji na Twoją decyzję z faktyczną decyzyjnością.
- Zrób wszystko, co się da – oczywiście w Twojej strefie wpływu. Pozostawanie w zawieszeniu w ogromnym stopniu zjada nasze paliwo mentalne – tracimy siły na inne działania. Im szybciej dojdziemy do rozwiązania, tym lepiej.
- Zajmij czymś głowę – kiedy pozostaje czekać, zamiast siedzieć i rozmyślać, dobrze jest znaleźć dla siebie jakąś przydatną aktywność. Może porządki w szafie albo gotowanie z nowego przepisu? Gdyby własna aktywność nie wygrywała z własnymi myślami – umów się w tym czasie ze znajomymi. Będąc dobrym ziomkiem, skupisz się na tym, co mówią.
- Bądź dla siebie łagodna – jeśli już naprawdę nic więcej nie możesz zrobić. Lepiej bez wyrzutów zrobić sobie ten jeden (ty)dzień oglądania seriali, niż próbować na siłę być produktywnym. Dla bezpieczeństwa określ tylko, kiedy nastąpi koniec taryfy ulgowej 😉
A zawieszenie kiedyś naprawdę mija
Po czasie i to banalne stwierdzenie okazuje się prawdą (choć powtarzanie go nic nie zmienia podczas zawieszenia). Jestem ogromną fanką wzmacniania poczucia własnej sprawczości, a w takich przypadkach widać, że jednak nie zawsze się ono sprawdza. Może dorzucisz coś jeszcze do listy sposobów na przetrwanie? Jak Ty radzisz sobie w sytuacjach, w których pozostaje czekać?

Co we wrześniu piszczy?
Zobacz również

Getting Things Done – kultowy system efektywności
20 czerwca 2020
Young power, czyli że nie uczymy się tylko od starszych
5 czerwca 2020