Weekend
Słowo

Słowem: weekend

weekend: «okres od piątkowego popołudnia do niedzieli włącznie, wolny od pracy i nauki; też: wypoczynek poza miejscem zamieszkania, zorganizowany w tym czasie»

SJP PWN

Jakby nie patrzeć na weekend, centrum jego znaczenia to wolne. Ale u mnie zawsze był jakiś kurs, biwak do zrobienia, artykuł do przeczytania czy praca do napisania. Żeby tak od piątkowego popołudnia do niedzieli włącznie wyłączyć pracę i całą naukę? Co to za żarty.

W kulturze ciągłego „hustle” normalnym wydaje się, że cały czas trzeba coś robić. Prezentacja na zebranie, raport podsumowujący miesiąc, a po pracy dodatkowy angielski i forma na wakacje.

Bo jak położę się na kanapie i włączę Netfliksa, to jestem leniem.

Marnuję swój potencjał.

Mogłabym ten czas lepiej wykorzystać.

Słaba ta definicja

Ale nikt nie mówi jakoś o tym, że w tym całym pośpiechu – zadaniu za zadaniem – gubi się podstawowa odpowiedź „po co?”. Po co tym się zajmuję. A jeśli nawet wiemy, że to dla rozwoju, dla lepszych zarobków czy własnej satysfakcji, to i tak udajemy, że możemy tak cisnąć non-stop. W weekend też.

Wszystkie obserwowane relacje, pracujący znajomi, rozmawiający z klientami rówieśnicy czy dokształcający się kuzyni utwierdzają nas w przekonaniu, że nie ma czasu na leżenie. Tylko przecież nikt nie robi relacji z oglądania Netfliksa co wieczór, bo kogo to interesuje? Jeśli nie polecasz rozwojowego lub chociaż zadającego ważne pytania serialu, to nie dzielisz się godzinami spędzonymi przed ekranem. W końcu każdy ma własne.

Dzień dobry, tu osobisty kontroler zapieprzania

W oficjalne wakacje zrobiłam sobie tydzień totalnego resetu (no dobra z jednym malutkim zadaniem) i przez pierwsze dwa dni moja głowa nie dawała mi żyć. Przeczytaj jeszcze ten jeden artykuł, dopisz trochę tego tekstu, przecież to wszystko dlatego, żeby później było Ci łatwiej. Z głosem w głowie jest ten problem, że nie widać dopisku w drobnym maczkiem. I o tym, że później nastąpi jeszcze więcej rzeczy do zrobienia (żeby później było lepiej), już nie usłyszysz.

To dopiero trzeciego dnia przymusowego resetu zdasz sobie sprawę, że po pierwsze i tak wszystko zdążysz zrobić, bo umiesz organizować rzeczy, a po drugie, że ten głos w głowie da się wyłączyć. I moim wnioskiem z tego eksperymentu jest wyłączanie go regularnie, co weekend. Niech w rzeczywistości zaistnieje znaczenie tego słowa.

Gwiazdka

Po skończonym pisaniu zasiadłam na kanapie, aby kontynuować odpoczynek z letnim numerem Przekroju w ręku. A tam o nudzie Ewa Pawlik pisze, że ma złą prasę i za to stale staramy się ją zabijać. I okazuje się, że gdyby zostawić jej trochę swobody, to stałaby się najlepszym sojusznikiem zachwytu. W związku z tym, w drugim zakończeniu serdecznie polecam i samą nudę, i przez nudę wprawiające w zachwyt spacery brzegiem pustego Bałtyku, o których pisała Pawlik.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.