
Podsumowanie 12-tygodniowego roku
Już jakieś ze 2 (12-tygodniowe) lata temu pisałam o tym, jak tę koncepcję wykorzystać w planowaniu długoterminowych celów. Jednak na tyle krótkoterminowych, żeby nie uciekały z oczu i nie sprawiały wrażenia, że „jeszcze tyle czasu, by zacząć”. O tym, jak się zaplanować 12-tygodniowy rok przeczytasz tutaj. Natomiast jeśli ta koncepcja Cię zainteresowała i zaczęłaś ją realizować, przyda Ci się dobre podsumowanie. O tym dzisiaj – czytaj dalej!
Od szczegółu do ogółu
Na samym początku podliczam cyferki dla każdej z rozpisanych taktyk. Staram się mieć je wszystkie w jednym miejscu – na początku 12-tygodniowego roku rysuję odpowiednio dużą tabelkę (ułatwia nie tylko podsumowanie, ale też cotygodniowe „trzymanie pod kontrolą” wyników). Sprawdzam stopień zrealizowania każdej z taktyk, ale to nie koniec! Wnikam głębiej, zastanawiając się, co wpłynęło na tak dobry – lub tak słaby – sposób wykonania zaplanowanych działań.
Teraz np. plan posiłków okazał się totalnym niewypałem, przyczyny? Brak umiejscowienia w kalendarzu, dużo spontanicznych decyzji, kiedy jem z kimś. W docieraniu do wniosków pomagają mi zapiski, do których zaglądam w dalszej kolejności – podsumowania każdego miesiąca. Patrzę na nie z trzech perspektyw:
1. co w tym miesiącu mi pomogło?
2. co w tym miesiącu mi przeszkadzało?
3. co zostawiam na przyszłość?
Z perspektywy 3 miesięcy da się już zauważyć pewne wzorce – zarówno w ułatwieniach, przeszkadzaczach, jak i wprowadzanych (lub nie) zmianach. To, co się powtarza, biorę pod rozwagę przy planowaniu kolejnego 12-tygodniowego okresu. Część wniosków staje się nowymi taktykami, by łatwiej je utrwalić.
Większy obrazek
Dopiero teraz – mając obraz swojego działania – patrzę na cele. Zastanawiam się, czy osiągnęłam to, co zamierzałam (czy taktyki były odpowiednio dobrane)*. Jeśli cel nie został osiągnięty, bo ma bardziej długoterminowy charakter, ewaluacja 12-tygodniowego roku jest najlepszym momentem na szczere pytanie: czy jeszcze chcę ten cel realizować? Może się przecież zdarzyć tak, że w ciągu kwartału Twoja rzeczywistość się zmieni i nie warto odruchowo przepisywać celu na kolejny okres, bo nie został zrealizowany.
*Na etapie tygodniowych podsumowań zauważa się, że taktyka nie działa. Kolokwialnie mówiąc, gdy dwa-trzy tygodnie z rzędu pojawiają się ciągi zer, w myśli świta, że cel może nie zostać osiągnięty. Wtedy trzeba reagować od razu i modyfikować taktyki. Chyba że np. to tylko jedna (plan posiłków) i okaże się nie aż tak ważna lub po prostu nie mamy na nią przestrzeni.
I ostatni – już nawiązujący do kolejnego planowania – krok: spojrzenie na wizję. Weryfikuję wtedy, jak osiągnięte przez 12 tygodni rezultaty mają się do mojej długoterminowej wizji. Czy faktycznie są to kroki w tym samym kierunku? A finalnie, o których aspektach wizji zacznę myśleć jako podstawie następnego 12-tygodniowego roku.
W tym momencie domykamy koło i resztę 13. tygodnia całego cyklu przeznaczamy na marzenia i konkretyzacje działań w kolejnym okresie. Wyjazd (bądź jeśli jest niemożliwy to chociaż długi spacer,) to dobry pomysł w tym momencie. Zmiana otoczenia sprzyja otwieraniu perspektyw także w głowie. Lepiej „wychodzić” sobie kolejny plan parę dni dłużej, niż odruchowo kontynuować poprzednio przyjęte cele.
Ja teraz daję sobie ten luz między dwunastkami. A Ty w jakiej fazie jesteś ze swoimi celami na 2021?

Co w marcu piszczy
Zobacz również

Co w sierpniu piszczy? #2021
4 września 2021
Co w lipcu piszczy?
1 sierpnia 2020