
25 faktów na 25 urodziny
Okazje do świętowania należy wykorzystywać – to jedno ze zdań, które z pewnością mogę określić mianem „mądrości przychodzących z wiekiem”. I z wiekiem właśnie wiąże się dzisiejsza okazja – moje ćwierćwiecze. Wyjątkowo nie chcę się mu przyglądać z językowej perspektywy, bo to odniesienie do wieku czyni sprawę tak baardzo poważną… dość. Wśród urodzinowych prezentów ten jeden chcę pozostawić na blogu. Uświadomiłam sobie, że w zasadzie oprócz tego krótkiego wprowadzenia, trudno tu znaleźć coś konkretnie o mnie – oczywiście poza zdaniem na opisywane tematy 😉
Dzisiaj więc 25 faktów na 25 urodziny – czyli ćwierć setki ciekawostko-informacji o Jachymciu.
1. Geneza nazwy
No nie da się, nie da uciec od języka. Jachymcio to urocze przezwisko – chyba rzucone spontanicznie – które zawdzięczam harcerskiemu koledze. Kamil wybawił mnie od setek spotkań i projektów, w których zawsze znalazła się jakaś inna Kasia. Imię piękne, nie przeczę – ale celem nazw własnych jest identyfikacja. Tu Jachymcio sprawdza się idealnie!
2. Miejsce pochodzenia
Dziki Wschód, stolica cebularza, gród koziołka – jak zwał, tak zwał. Centrum mojego osobistego świata jest Lublin. I chcę go przedstawić jako Lublin Festiwalu Sztukmistrzów, Lublin Innych Brzmień i Lublin niezliczonych instalacji artystycznych na ulicach. Miasto z klimatem, którego jeszcze mu nie odmówił żaden z oprowadzanych gości.
3. Gastroturystyka for life
Jak już przy oprowadzaniu po miastach jesteśmy, to muszę przyznać, że szlak dobrego jedzenia to poszukiwana przeze mnie trasa na każdej wyprawie. Mogę nie mieć pomysłu na zwiedzanie w Krakowie, ale zdecydowanie powiem, gdzie na pasteis de nata trzeba się udać.
4. Dobrze jest zabłądzić
W obcym miejscu to na 100%, ale nawet w nowej dzielnicy uznaję tę strategię za świetny motyw przewodni spacerów. Zwykle prowadzi do perełek, których planowo się nie znajdzie.
5. Freak planowania
Co można zaplanować, zaplanować należy. Od nauki na kartkówki po ogólnopolskie projekty karmiłam małą planistyczną cząstkę siebie. I za każdym razem długopisem na papierze jawiły się klarowne koncepcje działania, a przed Jachymciem otwierały się nowe drogi.
6. Notesy, kalendarze, planery
Mimo że z wieloletnim planowaniem przyswoiłam sobie bardzo różne zdalne metody organizacji, aplikacje i synchronizacje, papier pozostał no° 1. I oczywiście – zeszyt w kratkę czy kartka z drukarki też dałabym radę, ale taki notes z miękkim papierem albo z trafionymi cytatami? A kalendarze z Myszką Miki i Kubusiem Puchatkiem, czujesz ten flow? Ja też ! Dlatego kupiłam oba na nadmorskim bazarze za 2 zł/sztuka (były z początku dekady, ale nadal piękne, nie?).
7. MISHuS to nie kierunek, to styl życia
Poszłam na studia, które też sama sobie mogłam zaplanować i to był strzał w 10! To taki mind-changer, że fanpage MISH to straszna buceria staje się śmieszny inaczej. Ale odrzucając śmieszki na bok, nadal to jest kierunek, w którym polecam iść ludziom zainteresowanym naukami humanistycznymi i społecznymi.

8. Jedno jedyne 3 na studiach
Wiecie, przy drobiazgowym planowaniu tak wychodzi, że ludzie z roku trochę myślą, że jesteś robotem, a trochę – że tylko kujesz. Ale zdarzyło mi się zaliczyć w indeksie (jeszcze papierowym, co za czasy!) okrągłe dwoma brzuszkami trzy. Z dialektologii z socjolingwistyką. O tym drugim piszę teraz doktorat. Całkiem mnie to bawi.
9. A jedno nawet chciałam
Ostatni egzamin w sesji zimowej. Zaplanowana feryjna wycieczka do Belgii. A tu profesor mówi: „No pani Katarzyno, dwói nie będzie, ale proszę przyjść w piątek dopowiedzieć”. W piątek był wylot. Oni polecieli, ja dopowiedziałam. „I widzi Pani, 4,5 – a w poniedziałek miałaby Pani tylko 3”. Ale byłaby Pani w Belgii.
10. Pobliż, pobliż
Zazwyczaj nie oglądam skeczy, ale jeden wjeżdżał regularne dwa razy w roku. Bo jak się uczyć do polonistycznej sesji bez Egzaminu Hrabi? Byłeś, widziałeś?!
11. Nadajesz się tu
Innym fun factem były studenckie praktyki. Na obu stopniach realizowane w szkole. Dwukrotnie nagrodzone piątkami i pochwałami „dydaktycznego podejścia”. Nauczyły mnie, że nie chcę uczyć w polskiej szkole.
12. Moje wykształcenie wzbudza strach
Zawsze jak się przedstawiam komuś nowemu i wspomnę, że jestem po polonistyce, a pracuję jako korektor, słyszę: „to ja się teraz będę bała coś przy tobie powiedzieć”. Ach ta moc dyplomu magistra.
13. Na Ciebie też przyjdzie pora
W to akurat długo nie wierzyłam. Wszystkie się umawiały na schadzki, flirtowały na Gadu-Gadu, a ja z pudełkiem Algidy. I tak sobie gadały mądre, że ty też znajdziesz, przyjdzie czas, blablabla. Przyszedł. Na tematyczną imprezę w knajpie.
14. Let’s swing
Bo w ogóle jak nie utrzymywaliśmy takiego dystansu, to regularnie tańczyłam lindy hop. Jazz, freestyle i obroty – w salonie też dają radę, ale potańcówki swingowe to coś, czego chcesz spróbować, jak już będzie można!
15. Koszykarski wzrost
Od zawsze byłam jedną z tych niższych: w grupie, w klasie. Sprytu jednak nie można było mi odmówić, więc grałam w reprezentacji podstawówki w koszykówkę. Pewnie po tatusiu, bo on grał na studiach. I nawet zdobywał medale. Bo ja tylko grałam.
16. Ze sportów to szachy
Po każdym możliwym SKS-ie w podstawówce moje relacje ze sportem się ochłodziły i ciężko było mnie namówić na rower. Aż Ania wyjechała do Warszawy. Potem zaczęłam jeździć. Do dziś nie rozumiem tej koincydencji.
17. Poważna dorosła decyzja
Po 18. bierze się odpowiedzialność za swoje życie i decyduje… na przykład dwa miesiące później zabrać piętnaścioro harcerzy na międzynarodowy zlot. Ale były ze mną jeszcze dwie inne osiemnastolatki ze swoimi grupami i mieliśmy gaśnicę w wiadrze. Co złego mogło się stać w nocnym pociągu relacji Lublin – Warszawa – Olsztyn? Kiedyś to się człowiek nie bał życia.
18. Prawie 45 dzieci to jednak dużo
Zwłaszcza jeśli okaże się, że cały wagon z grupową rezerwacją nie został podstawiony na peron. Mina pana, który tej nocy chciał przewieźć rower wagonem rowerowym – bezcenna.
19. Morze czy góry?
Why not both? Od dawna nie umiem zdecydować, ale na podwójne powody do wycieczek wcale nie narzekam. Może lepiej jest nie wybierać.

20. Jaki nocleg? Hamak poproszę
To jest wspaniały pomysł na brak bólu pleców na wyjeździe. A dodatkowo na przygodę spania na dziko. Na przykład nad Śniardwami. Ot taki, pierwszy z brzegu przykład. A jak tanio!
21. Książki no limit
Od zawsze czytałam dużo. Wyobraź sobie, ile – skoro na studenckich praktykach bibliotekarka z podstawówki przywitała mnie po imieniu.
22. Muzyka młodości… mojej mamy
Mam takie nagranie z dzieciństwa jak uczę się wstawać i w tle leci Kelly Family. Jak mi puścisz, to do dziś zaśpiewam bez patrzenia w tekst. Szkoda, że w dzieciństwie nie puszczali mi oper.
23. Dostałam się na wokal klasyczny
Bo jakby puszczali, to może skończyłabym szkołę muzyczną, skoro przyjęli mnie jako taką starą 23-latkę. Ale nawet ten rok nauki w jednej klasie z osobami przygotowującymi się do egzaminu 8-klasisty był ciekawy.
24. Jak skończę pisać, pójdę na kąpiel w wannie
Wanna to złoto. Gorąca woda, piana, muzyczka, zimny napój, gazeta i… nie ma cię godzinę, dwie, skóra na palcach robi się taka śmieszna. Dlatego nie ma co tu wysilać się nad innymi ciekawostkami, skoro wanna czeka.
25. Nie zamierzam kończyć
To znaczy, nie zamierzam kończyć pisać tutaj na blogu, nie że teraz. Mam nadzieję, że te 25 faktów na 25 urodziny sprawią, że chętniej będziesz tu zaglądać, a nawet – oj bądź szalona – czasem coś skomentować! To zaszalej, czekam 🙂

Co w marcu piszczy
Zobacz również

Słowem: plan
13 czerwca 2020
Poniedziałki z Gallupem: dyscyplina
11 stycznia 2021
Jeden komentarz
Pingback: